Blog o książkach. Różne gatunki, różne kraje, różni autorzy.

środa, 17 czerwca 2015

Big Book Festival 2015

22:49 Napisany przez Kama , , , , Skomentuj
Big Book Festival już za nami. Od piątku do niedzieli (12-14.06) w centrum Warszawy na ul. Hożej 51 (i w miejscach satelickich) można było poczuć pasję czytania. Nie będę jednak twierdzić, że to dowód na to, że "czytelnictwo ma się dobrze" bo znam statystyki...


Moja relacja nie będzie pełna, a raczej dziurawa, bo byłam tam jako wolontariuszka. Dało mi to możliwość poznania ciekawych osób (cześć, dziewczyny) i spotkania się ze "starymi znajomymi" z poprzedniej edycji.

Tegoroczny Big Book Festival miał nieco inną formułę. Zamiast różnych wydarzeń rozsianych po Warszawie i w iwaszkiewiczowskim Stawisku, tym razem wszystko odbywało się w jednym miejscu - na ul. Hożej 51, w budynkach pofabrycznych. Miało to swój klimat, zarówno na podwórzu jak i we wnętrzach, chociaż niestety przez to festiwal stał się mniejszy i mniej dostępny. Jednak brakowało mi tego festiwalowego "zwiedzania" Warszawy i wychodzenia do przypadkowych osób (np. na Dworcu Śródmieście, przy schodach ruchomych koło Trasy W-Z). Festiwal był blisko Dworca Centralnego, ale by na niego trafić trzeba było wiedzieć gdzie się odbywa.

Hasłem trzeciej edycji było Człowiek nie pies i czytać musi. Podwórze zostało ozdobione m.in. zdjęciami (polskich) autorów i ich psów. W programie były wywiady i warsztaty pisarskie z autorami, warsztaty kulinarne (dla ludzi) i spektakl. Nie było żadnych punktów programu bardziej związanych z psami. Jak co roku były też: bicie rekordu czytania w pasażu Wiecha oraz festiwalowe spacery po Warszawie.


Uczestnicy mogli na Hożej zaopatrzyć się w książki festiwalowych autorów (ze zniżką) i od razu poprosić o autograf, poczytać książkę na leżaku (z festiwalowej biblioteki) i zakupić festiwalowe drobiazgi.

Pogoda raczej dopisała, poza niespodziewaną piątkową burzą, która była przyczyną odwołania multimedialnego spektaklu na podstawie twórczości Jerzego Pilcha. Spektakl został przeniesiony na sobotni wieczór. Niestety, nie dałam rady go obejrzeć, ale wg Toast Dropper był ciekawy. Może jeszcze kiedyś będzie okazja.

Dla mnie głównym punktem programu festiwalu był wywiad z fińską pisarką Sofi Oksanen. Zazwyczaj jestem bardzo krytyczna względem tych wszystkich "objawień" na rynku literackim (muzycznym, etc.) ale w tym przypadku się zgodzę. Podbiła moje serce książką Oczyszczenie (wkrótce recenzja), erudycją oraz... brakiem wody sodowej. Ciekawie pisze i mówi, ma sporo do powiedzenia, także na tematy polityczne - bieżące i minione (kolonializm radziecki). Zresztą, jak mówi, pisanie o historii jest bardzo politycznym zajęciem. Szkoda, że wywiad był tak krótki, choć dzięki temu wszyscy, którzy chcieli, wrócili z autografami. Cóż, mam nadzieję tylko, że dane nam będzie przeczytać kolejne jej książki - wciąż brakuje choćby Krów Stalina (z cyklu o historii Estonii) czy Baby Jane.

W końcu okazało się, że współcześni szwedzcy pisarze nie tylko piszą kryminały. Urzeczona ciekawymi opowieściami Danny'ego Wattina o losach jego żydowskiej rodziny w trakcie II Wojny Światowej, o życiu w Szwecji i o tożsamości - na pewno przeczytam Skarb pana Isakowitza. Żałuję, że nie mogłam zostać do końca. Zachęcam do wysłuchania wywiadu Polskiego Radia z Dannym Wattinem. Chętnie bym przeczytała też jakąś książkę o Szwecji w czasie II Wojny Światowej (społeczne ujęcie tematu) - może coś kojarzysz?

Wielka sala, w której gościła Zadie Smith okazała się zbyt mała. Pękała w szwach. Ludzie niemalże wchodzili drzwiami i oknami, żeby jej posłuchać. No dobrze, siedzieli na dworze pod oknami i słuchali jej wywiadu. Tam było dobrze słychać, w przeciwieństwie do osób stojących za drzwiami, na korytarzu. Dwa tysiące osób oglądało wywiad na żywo, w internecie. Na szczęście dla nieobecnych, cały wywiad jest dostępny w internecie.

Bicie rekordu w liczbie osób i psów czytających razem na wolnym powietrzu zaczęło się z opóźnieniem. Tak wielka była kolejka... a kolejni spóźnieni czytelnicy dochodzili także w trakcie tego półgodzinnego czytania. Nie pobito zeszłorocznego rekordu 282 czytelników - było 202 ludzi i 33 psy. Przypadkowi przechodnie i turyści będący w pasażu Wiecha mieli na co popatrzeć. Flesze błyskały bez przerwy... Jak tylko zaczęliśmy czytać, wyszło słońce i od razu zaczęło prażyć.Wśród czytających był Danny Wattin, Razia Iqbal powiedziała kilka słów o festiwalach. Polecam przeczytanie wywiadu a także obejrzenia jej programu Talking Books, w którym rozmawia z różnymi autorami.

Niedzielny pobyt na festiwalu zakończyłam niestety na biciu rekordu... Pozostaje czekać na zapisy ze spotkań. I mieć nadzieję, że będą udostępnione te, które wpadły mi w oko. Kilka zdjęć, zanim przejdę do minusów.

Na chwilę przed odwołaniem piątkowego spektaklu.

Aktor czyta "Gdy zniknęły gołębie" Sofi Oksanen.

Festiwalowa czytelnia.

Festiwalowa księgarnia.

Człowiek nie pies i czytać musi.

Za Dannym Wattinem (w środku) miejsce warsztatów kulinarnych.

Słuchacze wywiadu z Zadie Smith.

Rejestracja na bicie rekordu.

Bicie rekordu.


Czy były jakieś minusy? Tak. Jeśli chodzi o program, uważam, że tegoroczny był mniej interesujący (i uboższy) od zeszłorocznego, mimo że było co najmniej kilkanaście godzin interesujących mnie spotkań. Wielkim minusem dla mnie były warsztaty tylko z "kwiatem polskich pisarzy kryminałów" których po Pop!Festiwalu nie darzę estymą. Nigdy nie byłam wielką fanką kryminałów, chociaż spotkanie z Hansem Rosenfeldtem zapowiadało się interesująco. Moją pasją jest w końcu międzykulturowość.

Słabo mi się zrobiło na widok tłumów na spotkaniu z Zadie Smith, a punktu medycznego nie było. Nikt się nie spodziewał takich tłumów (trzeba było robić korytarz by autorka mogła wejść na spotkanie) ale miejsce nie sprzyjało takim niespodziankom. Było klimatycznie, ale teren nie nadawał się dla osób poruszających się o kulach lub na wózku.

Czy będę uczestniczyć w kolejnej edycji? Tak. Podoba mi się ta pozytywna energia festiwalu.

A ty co sądzisz o festiwalu?



0 komentarze:

Prześlij komentarz